piątek, 4 grudnia 2015

Piotr Patykiewicz "Dopóki nie zgasną gwiazdy"


© foto Wordpolsku.blogspot.com





Znacie to uczucie, kiedy dana książka w jakiś niewytłumaczalny ani racjonalny sposób do Was przemawia, kusi Was, nęci swoim obliczem i po prostu poddajecie się jej – wrzucacie do rzeczywistego czy wirtualnego koszyka i kupujecie.

Ja właśnie miałam taki przypadek z książką Piotra Patykiewicza o tytule „Dopóki nie zgasną gwiazdy”. Choć tytuł jest mylący, to nie jest żadne romansidło… Okładka z resztą nie pasuje nijak do romantycznej historii. Jednak to w dużej mierze przez okładkę i tajemniczo brzmiący tytuł postanowiłam, że sięgnę po tę pozycję. Ba! Nawet ją kupię!

Kupiłam.
Przeczytałam.

I w tym momencie powinnam się określić – czy ta lektura mi się podobała, czy nie. Jednak jest duże A L E… Otóż nie potrafię określić tego jednoznacznie, bo ta książka jest… s p e c y f i c z n a.

Patykiewicz w swojej powieści kreuje wizję przyszłości, gdzie panuje wieczna zima a ludzie, żeby ocalić się przed zagładą nie dość, że musieli przystosować się do aktualnych warunków atmosferycznych, to jeszcze uciec wysoko w góry, żeby nie dopadły ich Świetliki.

Styl pisania autora jest przystępny dla czytelnika, w książce nie występuje słownictwo, które wymagałoby „tajemnej” wiedzy czy głębszych analiz. Czytało się przyjemnie i szybko. Tu nie mam żadnych zastrzeżeń. Co do samej historii też nie. Pomysł był świetny, narracja również. Także gdzie to całe „ale”?

Gdy czyta się „Dopóki nie zgasną gwiazdy”, początek wydaje się być intrygujący i kolejne strony przewraca się z niecierpliwością, żeby dowiedzieć się, co będzie dalej. Im głębiej w powieść tym gorzej… Początek historii jest rozbudowany, natomiast kolejne części w moim odczuciu są pisane na chybcika, jakby autor chciał jak najszybciej zakończyć powieść. Przynajmniej ja miałam takie odczucie. Gdy zbliżał się koniec powieści, byłam rozczarowana, że autor nie rozwinął bardziej swojej wizji przyszłości i nie rozwiał wszystkich wątpliwości, które nasuwają się czytelnikowi podczas lektury.

Może taki właśnie był zamiar Patykiewicza? Może chciał w ten sposób skłonić czytelników do myślenia?

Każda książka powinna skłaniać do refleksji i wyciągania wniosków… Tu po prostu zabrakło czegoś, co by spoiło całą historię i przykuło uwagę czytelnika, żeby nie mógł się oderwać od lektury. W którymś momencie z  powieści uciekła cała „magia” i czekałam na koniec…

Czy żałuję, że kupiłam i przeczytałam tę książkę? Nie. Nie żałuję zakupu i przeczytania powieści Patykiewicza. Czy sięgnę po nią ponownie? Wątpliwe… Raz wystarczy.

W tym momencie powinnam polecić albo odradzić przeczytanie tej książki. „Dopóki nie zgasną gwiazdy” Patykiwicza to science fiction osadzone w polskich realiach. Styl opowiadania historii i sama historia na plus, ale zabrakło tego czegoś. Zatem ani nie polecę, ani nie odradzę przeczytania tej powieści. Niestety Czytelniku musisz sam ocenić, czy chcesz sięgnąć po tę pozycję. Jeżeli kupisz i przeczytasz, daj mi znać, co Ty o niej sądzisz, bo ja nie potrafię wypowiedzieć konkretnego zdania na temat tej książki… A jeżeli nie sięgniesz po nią, to też daj znać, dlaczego nie chciałeś jej przeczytać.






 Tytuł: Dopóki nie zgasną gwiazdy
 Autor: Piotr Patykiewicz
 Wydawnictwo: Sine Qua Non
Rok wydania:2015

Recenzja opublikowana także: TUTAJ

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Uprasza się o zachowanie kultury i nie obrażanie innych komentujących czy samej autorki. Krytyka mile widziana.
Jeżeli w jakikolwiek sposób komentarz będzie naruszał powyższe zasady zostanie usunięty.
Dziękuję za odwiedziny :).