“Uwikłani. Obsesja” Laurelin Paige to drugi tom o Alaynie i Hudsonie, o ich związku, ale tym razem na poważnie. I jak przystało na “dobry erotyk” - sceny seksu są “serwowane” praktycznie co trzy-cztery strony. Właściwie to powieść Amerykanki to jedynie opis zbliżeń głównych bohaterów, przeplatany rozterkami głównej bohaterki, która zaczyna szukać nagle “dziury w całym”.
Drugi tom przeczytałam kilka dni temu. Próbowałam kilkukrotnie wyrazić swoją opinię o tej książce. Siadałam przy laptopie i… nagle uświadamiałam sobie, że nie wiem, co chcę napisać. Czułam wewnętrzną blokadę. Jednak to wcale nie była blokada twórcza, to najzwyczajniej w świecie jest brak zdania o tej książce.
Też tak macie, że przeczytacie książkę, obejrzyjcie film czy serial, czy cokolwiek innego i po prostu nie macie zdania na ten temat? Nie zachwyciło to was, ani nie rozczarowało. Poświęciliście temu czas, przeczytaliście/obejrzeliście. I koniec. Nic więcej. Żadnych emocji. Ani pozytywnych, ani negatywnych.
Ja tak właśnie miałam w tym przypadku.
Przeczytałam.
Odłożyłam książkę na półkę.
I mogę o niej zapomnieć z czystym sumieniem.
Może zacznę od tego, że moje zdanie odnośnie schematyczności tej książki się nie zmieniło. To co napisałam przy okazji recenzji pierwszego tomu (KLIK), dalej podtrzymuję. Paige konsekwentnie trzyma się planu jak stworzyć sprzedajny erotyk. Zapewniam, że to dobry plan i przynosi rezultaty skoro ludzie kupowali to w USA i kupują teraz w Polsce, i zapewne w wielu innych krajach. Jeżeli, Czytelniku, jesteś ciekawy jak napisać sprzedajny erotyk, to zachęcam do zapoznania się z instrukcją, którą zamieściłam TUTAJ.
Ciężko wypowiedzieć się źle na temat tej książki, bo wbrew tej schematyczności jest dobrze napisana. Język w powieści nie jest zawiły, skomplikowany. Czyta się to naprawdę szybko i przyjemnie, styl Amerykanki nie męczy. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że pod względem językowym Paige lepiej wypada niż James (przypomnę: autorka “Pięćdziesięciu twarzy Greya”).
Właśnie! W kwestii tego hasła, którym Wydawnictwo Kobiece tak ochoczo reklamuje “Uwikłani. Obsesja”.
Drugi tom przeczytałam kilka dni temu. Próbowałam kilkukrotnie wyrazić swoją opinię o tej książce. Siadałam przy laptopie i… nagle uświadamiałam sobie, że nie wiem, co chcę napisać. Czułam wewnętrzną blokadę. Jednak to wcale nie była blokada twórcza, to najzwyczajniej w świecie jest brak zdania o tej książce.
Też tak macie, że przeczytacie książkę, obejrzyjcie film czy serial, czy cokolwiek innego i po prostu nie macie zdania na ten temat? Nie zachwyciło to was, ani nie rozczarowało. Poświęciliście temu czas, przeczytaliście/obejrzeliście. I koniec. Nic więcej. Żadnych emocji. Ani pozytywnych, ani negatywnych.
Ja tak właśnie miałam w tym przypadku.
Przeczytałam.
Odłożyłam książkę na półkę.
I mogę o niej zapomnieć z czystym sumieniem.
Może zacznę od tego, że moje zdanie odnośnie schematyczności tej książki się nie zmieniło. To co napisałam przy okazji recenzji pierwszego tomu (KLIK), dalej podtrzymuję. Paige konsekwentnie trzyma się planu jak stworzyć sprzedajny erotyk. Zapewniam, że to dobry plan i przynosi rezultaty skoro ludzie kupowali to w USA i kupują teraz w Polsce, i zapewne w wielu innych krajach. Jeżeli, Czytelniku, jesteś ciekawy jak napisać sprzedajny erotyk, to zachęcam do zapoznania się z instrukcją, którą zamieściłam TUTAJ.
Ciężko wypowiedzieć się źle na temat tej książki, bo wbrew tej schematyczności jest dobrze napisana. Język w powieści nie jest zawiły, skomplikowany. Czyta się to naprawdę szybko i przyjemnie, styl Amerykanki nie męczy. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że pod względem językowym Paige lepiej wypada niż James (przypomnę: autorka “Pięćdziesięciu twarzy Greya”).
Właśnie! W kwestii tego hasła, którym Wydawnictwo Kobiece tak ochoczo reklamuje “Uwikłani. Obsesja”.
© Wydawnictwo Kobiece |
Hasło jako chwyt marketingowy wręcz genialne! Nie ukrywam, że sama bym tak reklamowała tę trylogię.
Jednak jak to ma się do rzeczywistości. Czy faktycznie jest “Lepsze od Greya”?
Po takim sloganie wiele osób chwyci książkę i pójdzie z nią do kasy, gdzie zapłaci a potem w domu będzie liczyć na coś faktycznie “lepszego od Greya”. Ja, która przeczytałam dwa tomy tej trylogii, dochodzę do wniosku, że… Uwaga, uwaga!... faktycznie jest to lepsze od Greya, jednak z pewnym “ale”. Dlaczego tak uważam? Otóż historia Paige nie jest idealna - główna bohaterka w trylogii “Uwikłani” to nie szara myszka, która boi się własnego cienia, ma swoją “straszną” przeszłość. A przede wszystkim nie jest dziewicą, która nie wie, co to seks i jak się do tego zabrać. W tym zestawieniu Paige kontra James, zdecydowanie wygrywa ta pierwsza. Paige triumfuje także pod względem językowym.
Jednak to James, jako swego rodzaju prekursorką erotyków, i tak wygrywa walkę. To dzięki niej i jej książkom, możemy teraz dywagować o erotykach i porównywać do jej powieści każdą pozycję, która użyje hasła: “Lepsze od Greya”. Każdy, nawet ci, którzy nie czytali książek James, wiedzą, kim ona jest i o czym są jej powieści. Wynika to jedynie z tego, że James była “pierwsza”, że to dzięki niej zrobił się bum na erotyki. To jedyny powód, przez który ciężko przebić James i jej słynną trylogię.
Walczyć i wygrać z “Pięćdziesięcioma twarzami Greya” może jedynie inny erotyk, który nie jest jego odbiciem lustrzanym. Gdzie nie pojawi się młoda, zjawiskowo piękna kobieta, niezbyt majętna przy okazji oraz facet z ogromnym penisem między nogami, który może wykupić “pół świata i pół kosmosu”. A zapewniam, że większość erotyków właśnie tak wygląda! James rozpoczęła modę na taką literaturę, ale to nie znaczy, że teraz każdy musi według identycznego schematu tworzyć swoje powieści.
Gdyby Paige wysiliła się i stworzyła coś oryginalnego, wtedy z czystym sercem mogłabym napisać, że jest faktycznie jest “lepsze od Greya” i wygrywa walkę na lepszą powieść erotyczną. Trylogia Paige to niestety taka “pomidorówka zrobiona z rosołu z wczoraj”. Niby to smaczne i sycące, ale czegoś w tym brakuje…
Ja i moje świetne odniesienia do jedzenia, chcemy powiedzieć, że “Uwikłani. Obsesja” to dobra powieść, którą przeczytacie przy okazji spędzając miło czas. Ale po jakimś czasie o niej zapomnicie. Ba! Zapomnicie jak nazywa się autorka, zapomnicie tytułu książki!
Dlatego nie napiszę, czy warto po nią sięgać. Ci którzy nie czytali pierwszego tomu, to zachęcam do zapoznania się z moją recenzją (TUTAJ), która być może Was uchroni przed czytaniem tego. Natomiast Ci, którzy czytali i teraz wahają się przed zakupem drugiego tomu, to ani nie odradzam, ani zachęcam. To jest wyłącznie Wasza decyzja, Wasze pieniądze. Lubisz taką literaturę - kup. Nie lubisz erotyków - to… co właściwie tutaj robisz?
Jednak jak to ma się do rzeczywistości. Czy faktycznie jest “Lepsze od Greya”?
Po takim sloganie wiele osób chwyci książkę i pójdzie z nią do kasy, gdzie zapłaci a potem w domu będzie liczyć na coś faktycznie “lepszego od Greya”. Ja, która przeczytałam dwa tomy tej trylogii, dochodzę do wniosku, że… Uwaga, uwaga!... faktycznie jest to lepsze od Greya, jednak z pewnym “ale”. Dlaczego tak uważam? Otóż historia Paige nie jest idealna - główna bohaterka w trylogii “Uwikłani” to nie szara myszka, która boi się własnego cienia, ma swoją “straszną” przeszłość. A przede wszystkim nie jest dziewicą, która nie wie, co to seks i jak się do tego zabrać. W tym zestawieniu Paige kontra James, zdecydowanie wygrywa ta pierwsza. Paige triumfuje także pod względem językowym.
Jednak to James, jako swego rodzaju prekursorką erotyków, i tak wygrywa walkę. To dzięki niej i jej książkom, możemy teraz dywagować o erotykach i porównywać do jej powieści każdą pozycję, która użyje hasła: “Lepsze od Greya”. Każdy, nawet ci, którzy nie czytali książek James, wiedzą, kim ona jest i o czym są jej powieści. Wynika to jedynie z tego, że James była “pierwsza”, że to dzięki niej zrobił się bum na erotyki. To jedyny powód, przez który ciężko przebić James i jej słynną trylogię.
Walczyć i wygrać z “Pięćdziesięcioma twarzami Greya” może jedynie inny erotyk, który nie jest jego odbiciem lustrzanym. Gdzie nie pojawi się młoda, zjawiskowo piękna kobieta, niezbyt majętna przy okazji oraz facet z ogromnym penisem między nogami, który może wykupić “pół świata i pół kosmosu”. A zapewniam, że większość erotyków właśnie tak wygląda! James rozpoczęła modę na taką literaturę, ale to nie znaczy, że teraz każdy musi według identycznego schematu tworzyć swoje powieści.
Gdyby Paige wysiliła się i stworzyła coś oryginalnego, wtedy z czystym sercem mogłabym napisać, że jest faktycznie jest “lepsze od Greya” i wygrywa walkę na lepszą powieść erotyczną. Trylogia Paige to niestety taka “pomidorówka zrobiona z rosołu z wczoraj”. Niby to smaczne i sycące, ale czegoś w tym brakuje…
Ja i moje świetne odniesienia do jedzenia, chcemy powiedzieć, że “Uwikłani. Obsesja” to dobra powieść, którą przeczytacie przy okazji spędzając miło czas. Ale po jakimś czasie o niej zapomnicie. Ba! Zapomnicie jak nazywa się autorka, zapomnicie tytułu książki!
Dlatego nie napiszę, czy warto po nią sięgać. Ci którzy nie czytali pierwszego tomu, to zachęcam do zapoznania się z moją recenzją (TUTAJ), która być może Was uchroni przed czytaniem tego. Natomiast Ci, którzy czytali i teraz wahają się przed zakupem drugiego tomu, to ani nie odradzam, ani zachęcam. To jest wyłącznie Wasza decyzja, Wasze pieniądze. Lubisz taką literaturę - kup. Nie lubisz erotyków - to… co właściwie tutaj robisz?
© Wydawnictwo Kobiece |
Tytuł: Uwikłani. Obsesja
Autor: Laurelin Paige
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Rok wydania:16.03.2016
Recenzja opublikowana także: TUTAJ
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Rok wydania:16.03.2016
Recenzja opublikowana także: TUTAJ
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu!
Znajdziecie ich tutaj:
Facebook: Wydawnictwo Kobiece
Instagram: @wydawnictwo.kobiece
Faktycznie z tą powieścią jest tak,że nie wiadomo czy polecać czy nie. Wielbicielki literatury erotycznej (do których i ja się zaliczam) będą zadowolone, choć jakoś szczególnie cykl ten nie zapadnie im w pamięć. Najbardziej denerwował mnie tutaj język, a raczej sposób tłumaczenia. Powiem Ci, że jednak Greya czytałao mi się lepiej (mimo tańczącej bogini), bo w tłumaczeniu rzeczy nazywano po imieniu. A tutaj w piersazym tomie szlag mnie trafiał przy wszelkich "konwulsjach" i "drgających furtkach" :)
OdpowiedzUsuńPS. Kocham ostatnie zdanie i dystans, z jakim opisałaś te książkę :)
Dziękuję za komentarz:).
UsuńDo każdej książki podchodzę indywidualnie i wyrażam swoją opinię zgodnie ze swoimi odczuciami - nieważne, że są to książki od wydawnictwa przeznaczone do recenzji czy książki, które sama kupię.
Tak! Dokładnie - jak pisałam w recenzji też, ten cykl nie zapadnie nikomu w pamięci. Z Greyem to jest tak, że pierwszy raz każdy czyta z ciekawości, ale jakbyś chciała przeczytać ponownie to zaczyna ta powieść irytować na każdym kroku. Nie da się jej przeczytać ponownie.
Pozdrawiam :)