Źródło |
Tytuł: Bejbi blues
Rok produkcji: 2012
Reżyseria: Katarzyna Rosłaniec
Scenariusz: Katarzyna Rosłaniec
Lubię oglądać filmy, ale zazwyczaj robię to w domu, bo jest wygodniej i taniej. Jednak tyle mówi się o prawach autorskich, że twórcy nie zarabiają dużo na swoich produkcjach, więc postanowiłam, choć raz w miesiącu udać się na jakiś film czy przedstawienie.
I byłam w kinie. Na filmie oczywiście, jakże by inaczej. Sama chyba bym nie zdecydowała się na „Bejbi blues” (a może „Baby blues”?) w reżyserii Kasi Rosłaniec, ale zostałam zaproszona przez G., z którą dawno się nie widziałam. Po seansie nie żałowałam jedynie spotkania z G., bo film był m a s a k r y c z n y! Żałuję, że wydałam na niego 11 złotych! Ale mówi się trudno… Przecierpię stratę pieniędzy, za które mogłabym kupić już nawet jakąś książkę na przykład.
Widziałam zwiastuny tego filmu i myślałam, że będzie choć w miarę znośny. Jak widać zapowiedź „Bajbi blues” okazała się lepsza niż sama produkcja.
Opis filmu z Filmweb:
Bohaterką filmu jest niedojrzała 17-latka, która zostaje matką. Chciała mieć dziecko, bo fajnie jest mieć dziecko. Bo wszystkie młode gwiazdy, jak Britney Spears czy Nicole Richie, mają dzieci.
Czy tylko ja po takim opisie liczyłam, że poznamy historię od samego początku? Tylko ja okazałam się naiwna?
Od pierwszych minut filmu zostajemy wrzuceni w środek historii Natalii – 17-letniej dziewczyny wychowującej synka Antosia, którego ojcem jest Kuba (równolatek głównej bohaterki). Są niedojrzali emocjonalnie do wychowywania dziecka, a ich rodzice też nie wykazują zdrowego rozsądku. Każdy chciał „umyć” ręce i mieć święty spokój. Matka Natalii zostawia jej mieszkanie i opuszcza ją pod pozorem wyjazdu do Anglii, rodzice Kuby uważają, że pojawienie się raz na tydzień czy rzadziej i zostawienie pieniędzy załatwi sprawę, Kuba jest jeszcze smarkaczem, którego kręci deska i seks, nic po za tym. Sama Natalia próbuje na swój sposób wychowywać i opiekować się synkiem. Jednak za dobrą matką nie jest, choć się stara…
Po Rosłaniec spodziewałam się czegoś więcej niż 105 minutowego gniota, który ma zawierać jakieś przesłanie. Znam podobne historie, ale żadna z nich nie skończyła się tak wielką tragedią. Film przynosi jedno wielkie rozczarowanie. Nastawiałam się na coś równie dobrego jak „Galerianki”, ale otrzymałam jedną wielką niezrozumiałą historię nastoletnich rodziców, którzy mają mleko pod nosem a muszą zmierzyć się z rodzicielstwem.
Jakich bym słów nie użyła to nie będą wstanie oddać tego, co sądzę o tym filmie! A może i tak… Film był chujowy! Nie wart pieniędzy i nie zachwycał, a wręcz przeciwnie – męczył okropnie, bo w żaden sposób nie mogłam połapać się, o co chodziło autorce.
Pani Kasiu? O co, kurwa, chodziło w tym filmie?! Że młodzież coraz częściej rodzi dzieci? Żadne odkrycie… Gimnazjalistki już „chodzą z brzuchami”. A może o to że młodzi rodzice nie poradzą sobie z wychowaniem dzieci? Albo że młodzież nie ma wsparcia od własnych rodziców? Nieodpowiedzialność? Wszystko po trochu?
Nie wiem, naprawdę nie wiem. Nie mam już pomysłów, a zajęło mi to aż dwa tygodnie, żeby zrozumieć… Bo pomysł był dobry. Tylko kto zawinił? Rosłaniec, aktorzy czy ktoś trzeci? Za mały budżet na taką produkcję?
Czasu już nikt nie cofnie. Ja pieniędzy nie odzyskam, a Ty, Czytelniku, może będziesz bardziej rozgarnięty niż ja i przeznaczysz tę kwotę na coś bardziej godnego uwagi? Wybór należy do Ciebie, bo nie mówię nie i nie mówię tak dla tego filmu. „Bejbi blues” zabrakło „czegoś” do bycia dobrym i w miarę oryginalnym filmem, zostało niestety bełkotliwym gniotem, na który idziesz na własną odpowiedzialność.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Uprasza się o zachowanie kultury i nie obrażanie innych komentujących czy samej autorki. Krytyka mile widziana.
Jeżeli w jakikolwiek sposób komentarz będzie naruszał powyższe zasady zostanie usunięty.
Dziękuję za odwiedziny :).