Mole książkowe wiedzą, że „Igrzyska śmierci. W pierścieniu ognia” to ekranizacja drugiego tomu trylogii pt. „W pierścieniu ognia” Suzanne Collins. Głośna i z rozmachem reklamowana produkcja tego roku. Oczekiwana przez miliony fanów na całym świecie. Wszędzie – w telewizji, plakatach na ulicach, gazetach, Internecie – pełno było zapowiedzi tego filmu.
Film ten do kin w Polsce trafił 22 listopada. Większość kin oferowała podwójne seanse – to jest „Igrzyska śmierci” oraz „Igrzyska śmierci. W pierścieniu ognia”, w celu możliwości odświeżenia pierwszej części.
![]() |
Tytuł: Igrzyska śmierci.
W pierścieniu ognia
Rok produkcji: 2013
Reżyseria: Francis Lawrence
Scenariusz: Simon Beaufoy, Michael Arndt
|
Sequel przedstawia dalsze losy dwójki zwycięzców 74. Głodowych Igrzysk – Katniss oraz Peety. Ich obowiązkiem po wygranej jest odbycie Turnee Zwycięzców. W ciągu kilkunastu dni mają za zadanie odwiedzić wszystkie Dystrykty, w których dochodzi do fali buntów spowodowanych ich nieposłuszeństwem wobec państwa. Choć Katniss nie wie o tym, stała się symbolem buntu i każde jej słowo, każdy ruch jest obserwowany nie tylko przez miliony zniewolonych ludzi, w których tli się iskra nadziei na lepsze jutro, ale prezydenta Snowa. Katniss stała się niewygodna dla Kapitolu, konkretniej dla Snowa, a z taką osobą trzeba „coś” zrobić. Ale jak skoro wszyscy w Panem obserwują jej szaleńczą miłość z Peetą?!
W międzyczasie rozpoczęto przygotowania do kolejnych, tym razem jubileuszowych igrzysk, 75. Igrzysk Głodowych, które zaskoczą wszystkich, absolutnie wszystkich... Bowiem na arenę krwawych igrzysk wrócą zwycięzcy trybuci. Tak. Nie ma, co ukrywać – Katniss i Peeta znowu wezmą udział z Igrzyskach.
Znacie to uczucie, kiedy przeczytacie/obejrzycie coś i w głowie roi wam się tyle pytań? Właśnie tak miałam po seansie! Tyle pytań... „Dlaczego ludzie są tak okrutni? Dlaczego ludzie są tak brutalni? Dlaczego na świecie jest tyle przemocy?” – to tylko nieliczne pytania, które zrodziły się w mojej głowie… Mimo że akcja filmu osadzona w innym, futurystycznym świecie, to tyle można odnieść do rzeczywistości.
W wielu opiniach jakie przeczytałam po obejrzeniu „Igrzysk śmierci. W pierścieniu ognia” padały słowa: „schematyczny, przewidywalny, masa efektów specjalnych, film dla gimbazy, znowu ekspozycja-trening-igrzyska”. Może ja w tym miejscu wypowiem się w imieniu wszystkich tych, co przeczytali książkę: film jest ekranizacją powieści o tym samym tytule i wiernie (z pominiętymi szczegółami) oddaną filmową wersją książki Suzanne Collins. Rzadko zdarza się, że ekranizacja jest tak dobrze skonstruowana i przede wszystkim udało się reżyserowi oddać całą magię książki, która urzekła i porwała miliony osób za serca.
Nie potrafię oceniać gry aktorskiej, mimo że lubię oglądać filmy, choć jedno wiem na pewno każdy z aktorów w tym filmie odwalił kawał dobrej roboty! Jennifer Lawrence jako Katniss i Josh Hutcherson – Peeta, jeszcze lepiej wypadli w swoich rolach niż w poprzedniej części. Mimo że Peeta w mojej wyobraźni wyglądał zupełnie inaczej, to Hutcherson radzi sobie bardzo dobrze. Jednak na szczególne wyróżnienie tutaj zasługują nowi odtwórcy ról, między innymi Sam Claflin wcielający się w Finnicka Odaira, który idealnie odegrał typa macho podbijającego serca kobiet, ale także mężczyznę szaleńczo zakochanego, czy Jena Malone jako Johanna Mason – zadziorną i nieobliczalną trybutkę.
Pisząc o tym filmie nie można zapomnieć o efektach specjalnych, które stały się nieodłącznym elementem współczesnego kina. Wiem, że niektórzy nie lubią tego, ale ja uwielbiam, więc dla tych stroniących od efektów radzę nie oglądać „W pierścieniu ognia”. Nie wiem jak sensownie je opisać, ale są i robią ogromne wrażenie na dużym ekranie.
Nie ukrywam tego ekranizacja powieści Collins bardzo, ale to bardzo mi się spodobała. Miałam duże obawy w stosunku do tego filmu, bo trylogia „Igrzysk śmierci” należy do jednych z moich ulubionych i stawiałam wysoko poprzeczkę dla filmowej wersji. Pierwsza część też mi przypadła do gustu, dlatego od drugiej oczekiwałam jeszcze lepszego poziomu. I mówię szczerze – nie zawiodłam się w żadnym calu!
Tylko nie pojmuję jednego, nie mogę przestać o tym myśleć od seansu – dlaczego i trylogię, i ekranizacje na jej podstawie określa się mianem: „dla młodzieży”? To nie są tematy dla nastolatków, dla tak zwanej gimbazy… Co oni mogą jedynie w tym widzieć – rozchichotane nastolatki wątek miłosny a chłopcy krew i efekty specjalne? Czy producenci i reszta specjalistów od marketingu uważa, że to sprzeda się wyłącznie w takiej niszy wiekowej? Że starszy widz, że dorośli nie przyjdą na to do kina, bo jest to fantastyka? Nie pojmuję tego… Nie pojmuję też tych ludzi, którzy piszą, że „W pierścieniu ognia” to idealny film wyłącznie dla nastolatek… Czy ludzie nie potrafią myśleć i dla nich przesłanie musi być proste jak budowa cepa?!
„Igrzyska śmierci. W Pierścieniu ognia” nie potrzebują żadnej reklamy z mojej strony. Same się świetnie obronią. Jednak jeżeli mam już polecić ten film, to nie polecam go osobom, które nie lubią science fiction, elementów futurystycznych czy antyutopii, efektów specjalnych, ciężkich tematów czy brutalności. Dla was zostają wyłącznie słodkie komedie romantyczne… A reszta niech pędzi do kin!
Wszystkie grafiki zostały znalezione przez Google Grafika.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Uprasza się o zachowanie kultury i nie obrażanie innych komentujących czy samej autorki. Krytyka mile widziana.
Jeżeli w jakikolwiek sposób komentarz będzie naruszał powyższe zasady zostanie usunięty.
Dziękuję za odwiedziny :).