poniedziałek, 3 lutego 2014

Sylvia Day "Żar nocy" [PRZEDPREMIEROWO]

Źródło (materiał od wydawnictwa)
Tytuł: Żar nocy
 Autor: Sylvia Day
 Wydawnictwo: Wydawnictwo Akurat
Premiera: 05.02.2014
Nie tak dawno, bo w listopadzie, przeczytałam „Rozkosze nocy” Sylvii Day i TUTAJ możecie przeczytać moją opinię. Wspominałam wtedy, że w styczniu ma ukazać się kontynuacja tej powieści – i muszę tutaj sprostować, bo „Żar nocy”, czyli drugi tom losów Aidena Crossa i Lyssy Bates, ukaże się 5 lutego 2014 roku.

Dostąpiłam zaszczytu przedpremierowego przeczytania książki Sylvii Day. I moim zadaniem jest zrecenzowanie tej powieści, z czym zwlekałam parę dni, żeby podejść do tego bardziej obiektywnie i nie wylewać swoich przemyśleń tak od razu, w pośpiechu. Uspokoiłam się i mogę teraz z czystym sercem powiedzieć: większego gniota w życiu nie czytałam! 
„Żar nocy” co prawda to kontynuacja „Rozkoszy nocy”, dlatego spodziewałam się ukazania dalszych losów Aidena i Lyssy. A tu niespodzianka! Otóż głównymi postaciami stają się znani z pierwszego tomu Stacey Daniels oraz Connor Bruce, których łączy najpierw wielka chcica a potem jeszcze większa chcica, jeżeli to oczywiście możliwe… 

Jeżeli mam ocenić „Żar nocy” w skali od 1 do 10, to moja subiektywna ocena wynosi -10. Tak! Dokładnie! Minus dziesięć! I przyznaję szczerze, gdyby nie zaproponowano mi tej książki w ramach recenzji, w życiu bym jej nie kupiła… Byłby to pieniądze wyrzucone w błoto. Dosłownie w błoto… Czytelniku, pomyślisz pewnie, że ta książka nie jest zła, tylko ja jestem „wielką recenzentką”, która chce „wyżyć się” na Bogu ducha winnej książce. Mylisz się mój drogi Czytelniku! Przeczytaj najpierw książkę, a potem wróć do tej recenzji… 
Dlaczego ta powieść, delikatnie pisząc, nie przypadła mi do gustu? Głównie przez brak realizmu… Bo kto normalny wpuszcza do domu obcego faceta? Ok. Ok! To jeszcze mogę zrozumieć albo przynajmniej mogę spróbować… Ale kto normalny od razu uprawia seks z facetem poznanym dosłownie „pięć” minut wcześniej?! Choć tego nawet seksem nie można nazwać a jedynie pierdoleniem. Wyobraźcie sobie sytuację (mówię tu o do kobiet głównie, choć faceci też mogą spróbować) – ktoś puka do drzwi, otwieracie a tam stoi półnagi, boski, gorący facet i mówi coś w stylu: „Cześć! Jestem Wiesiek. Mam ochotę na ostry seks z tobą tu i teraz”. Co odpowiadacie: 
A. Won mi stąd popierdoleńcu!
B. Nie, dziękuję.
C. Aaaaa! Zboczeniec!
D. Bierz mnie zwierzaku! (i zrzucanie ubranie z siebie). 
Ja bym obstawała przy trzech pierwszych opcjach, zwłaszcza przy A, ale Day ma inne wyobrażenie i wybrała podpunkt D. 

Przy tej powieści ma się większe wrażenie niż przy „Rozkoszach nocy”, że Sylvia Day pisze wyłącznie książki dla pieniędzy. Ja pójdę o krok dalej i napiszę, że amerykańska autorka tak mistrzowsko opanowała swój warsztat pisarski, że dla niej to pestka napisać taki erotyk. Rach ciach, jedno popołudnie i gotowe! Niech potem wszystkie te biedne kobiety stęsknione za seksem czytają z wypiekami „gorącą literaturę”!
Jak wspominałam przy „Rozkoszach nocy” w literatura tego typu nie jest wyzwaniem dla czytelnika. Historia w erotykach nie jest zawiła a bohaterowie nie są skomplikowani – on musi być duży, ale do „wszędzie” duży a wręcz ogromny, przystojny, zniewalać kobiety jednym spojrzeniem tak, aby od razu miały wilgotne majtki z podniecenia i oczywiście być jurny jak koń; ona musi być koniecznie zakompleksiona, z dużym biustem i wiecznie napalona. Bohaterowie są tak prości, że linia prosta nie jest tak prosta.    
Wszystko ma się sprowadzać tylko do opisów seksu, więc cała resztę się pomija, bo najważniejsze stają się synonimy słów: cipka czy kutas. I należy pamiętać także o sformułowaniach typu: „Jaka ty jesteś ciasna”, „Lubię być w tobie” czy „Och! Jaki on duży”. Zdania tego typu rozwalają mi mózg… Albo jego resztki, bo przy takiej lekturze traci się go. 
„Żar nocy” to kolejna superpowieść Sylvii Day, która od pierwszych stron krzyczy: nie czytaj mnie! No chyba że jesteś z tego gatunku czytających, co lubi się męczyć lub, o zgrozo!, lubisz twórczość Day… Erotyki czyta się głównie ze względu na opisy stosunków, ale te u Amerykanki są niezwykle nudzące, więc chyba lepiej byłoby przeczytać atlas przyrodniczy albo wrócić do dzieciństwa, kiedy to wmawiano nam, że to bocian przynosi dziecko albo znajduje się je w kapuście. Na pewno wyszłoby nam to na zdrowie! 
Chyba nie muszę pisać, że nie polecam tej powieści?
A może ja źle interpretuje te dwa tomy? Może to ma jakieś ukryte znaczenie? Może „Rozkosze nocy” i „Żar nocy” mają symboliczne znaczenie i oznaczają nasze marzenia senne? Albo marzenia Sylvii Day? 

Kogo ja oszukuję! Już lepsze sny ma każda z nas ;)… 

Za możliwość przeczytania powieści „Żar nocy” S. Day dziękuję Pani Darii z Business&Culture oraz Wydawnictwu Akurat.



2 komentarze :

  1. Właśnie jestem świeżo po lekturze pierwszej części Strażników Snów i byłam bardzo ciekawa, jak potoczą się losy bohaterów - skorzystałam z okazji, iż "Żar nocy" czeka na mojej półce, przeczytałam opis z tyłu i zdziwiłam się, że najnowsza książka dotyczy już Stacey i Connora. Generalnie "Rozkosze nocy" nie są literaturą wysokich lotów (co wiadomo od początku), ale lubię czasami sięgnąć po książkę odprężającą i niezobowiązującą... Jestem ciekawa, jakie wrażenie wywrze na mnie "Żar nocy"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przyznaję, że erotyki (zwłaszcza Day) nie są literaturą wysokich lotów i sama lubię czasami poczytać coś lekkiego ;). Idealnie nadają się do tego książki Day, choć czasami za bardzo
      "odmóżdżają" ;).

      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)

      Usuń

Uprasza się o zachowanie kultury i nie obrażanie innych komentujących czy samej autorki. Krytyka mile widziana.
Jeżeli w jakikolwiek sposób komentarz będzie naruszał powyższe zasady zostanie usunięty.
Dziękuję za odwiedziny :).