© foto: Channel4 |
Tytuł: My Mad Fat Diary
Sezon: 1,2
Liczba odcinków: 6, 7
Czas trwania: 45-50 minut
Rok produkcji: 2013, 2014
Kanał: Channel4
Emitowany w PL: NIE
Lubię seriale. Czasami nawet za bardzo, bo zamiast wybrać
książkę to jednak decyduję się na kolejny odcinek. I właśnie tym o to sposobem
oglądam sporą liczbę seriali. Jednak wśród nich jest tylko jeden, który
wywołuje we mnie masę emocji i refleksji. Po każdym odcinku analizowałam nie
tylko to, co obejrzałam, ale także to jak wygląda moje życie.
„My mad fat diary” to produkcja angielskiej stacji Channel4
inspirowana prawdziwym życiem Rea Earl. Jak do tej pory ukazały się dwa sezony
– oczywiście przeze mnie już obejrzane.
Mogłoby się wydawać, że będzie to kolejna produkcja typu –
piękna i szczęśliwa nastolatka, której problem może być wyłącznie to, że złamał
się jej paznokieć lub zakochała się w jakimś niesamowicie przystojnym chłopaku,
który jej nie zauważa. Nie tym razem! Serial opowiada historię nastoletniej
Rachel „Rea” Earl, która po kilkumiesięcznej terapii w szpitalu psychiatrycznym
musi „na nowo” zmierzyć się ze światem a także swoimi lękami. Główna bohaterka
jest „inna” – nie jest idealna, a wręcz przeciwnie – gruba, nieśmiała,
zakompleksiona, zamknięta w sobie, itd. Jest przede wszystkim prawdziwa…
Właśnie to nasuwa się na myśl po pierwszym odcinku –
prawdziwość. Właśnie to zachowanie realności odróżnia tę produkcję od innych.
Ja, między innymi, zwróciłam przez to uwagę na ten serial. Miałam już dość tych
przesłodzonych, sztucznych amerykańskich historyjek o nastolatkach i jak
trafiłam na „My mad fat diary”, to byłam zaskoczona i nie spodziewałam się, że ktoś
odważy się nakręcić taki serial. Bo nie okłamujmy się, nikt nie chce patrzeć na
„brzydkich i grubych ludzi”!
© foto: Channel4 |
Historia, choć oparta na prawdziwym pamiętniku, jest tylko
inspiracją i „ugładzoną” wersją nastoletniego życia Rea Earl. Prawdziwa Rea
miała o wiele ciężej w swoim życiu. Jej pamiętnik został wydany pond nazwą „My
Fat, Mad Teenage Diary”, który nie został niestety wydany w Polsce, czego
bardzo żałuję, bo z ciekawością bym sięgnęła po tę pozycję. Może w końcu odważę
się i przeczytam w oryginale?
Pierwszy sezon liczy sześć odcinków, drugi natomiast siedem.
Akcja toczy się w 1996 roku, w czasach kiedy nie było Internetu a na telefon
komórkowy stać było tylko bogaczy. Popularne zatem były wyjścia z paczką
znajomych, a nie rozmowy na Fejsie jak to ma miejsce w dzisiejszych czasach.
Po pierwszym odcinku od razu pomyślałam: „Kurcze! Jakie to
wydaje się znajome!”. I nie tylko jak tak uważam – wystarczy przejrzeć fora
dotyczące tego serialu, a każda (bo jeszcze nie spotkałam się z opinią faceta
na ten temat) dostrzegała podobieństwa do swojej młodości. Nie zawsze są to
dobre wspomnienia… Choć dociera dopiero teraz do nas, że niektóre sytuacje były
błahe i mało istotne. Albo po przemyśleniu tego na nowo „leczymy” stare rany,
odnajdujemy pocieszenie w słowach Kestera (terapeuta Rea). Każda nastolatka
powinna mieć takiego terapeutę…
„My mad fat diary” to serial nie tylko o problemach i lękach
głównej bohaterki, to także opowieść o przyjaźni, miłości, nastoletnim buncie i
muzyce lat ’90. Kiedy ogląda się tę produkcję możemy się nie tylko wcielić w
główną postać, ale także w którąś z jej znajomych. Możemy spojrzeć krytycznym
okiem na samych siebie i ocenić, jacy jesteśmy lub byliśmy wobec innych.
Oprócz ciekawego pomysłu na serial i tematyki, bardzo podoba mi
się jego wykonanie. Każdy odcinek wygląda ja kartka z pamiętnika Rea, która „opowiada”
swojemu pamiętnikowi, o tym co ostatnio się wydarzyło. Aktorka wcielająca się w
tę rolę – z bardzo wyraźnym angielskim akcentem, idealnie oddaje emocje swojej
bohaterki. Ma się wręcz wrażenie, że nie oglądamy serialu, ale „prawdziwe życie”.
Co jeszcze sprawia, że odcinki wyglądają jak kartki z pamiętnika? Bazgroły,
które się pojawiają na ekranie podczas komentarzy Rea – według mnie jest to
bardzo dobry zabieg nadający oryginalności tej produkcji.
Właśnie za to cenię ten serial! Za prawdziwość i za refleksję
płynącą z każdego odcinka. Dlatego nie opisuję i nie wnikam szczegółowo w każdy
epizod, żeby nie psuć ani narzucać swojego toku myślenia. To po prostu trzeba
zobaczyć samemu – obejrzeć, ocenić i przemyśleć. „My mad fat diary” na pewno
nie trafi w odbiorze do żadnego faceta, dlatego polecam ten serial wyłącznie
kobietom, które, może tak jak i ja, będąc nastolatkami były bardzo
zakompleksione i „zagubione”. Obejrzyjcie ten serial i „otwórzcie” swoje rany
na nowo, żeby w końcu się ich pozbyć. Lub chociaż nauczyć się z nimi żyć.
© foto: Channel4 |
uwielbiam go :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię Ci się wcale! Ten serial jest dla mnie po prostu rewelacyjny. Czekam na sezon 3, o ile będzie...
Usuńmodle się o kolejny sezon
OdpowiedzUsuńJa również! ;)Możemy pomodlić się razem :).
Usuń