sobota, 11 lutego 2017

"Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej" reż. Maria Sadowska






Byłam dzisiaj w kinie na „Sztuce kochania”. Jak ja mogłabym nie obejrzeć tego filmu? Ja – Naczelna Recenzentka Erotyków, ja – Naczelna Erotomanka, miałabym przejść obojętnie obok tego filmu?

Nie… Musiałam zobaczyć tę produkcję za wszelką cenę. Olać kilka innych spraw, żeby tylko ten film zobaczyć.

I zobaczyłam. Obejrzałam. Byłam w kinie.

Mogę stwierdzić, że Michalina Wisłocka to silna kobieta. Niezależna feministka za czasów komuny, ale przy tym delikatna i wrażliwa kobietka, która miała miękkie serce dla mężczyzn. Ot, taka przewrotność! Z jednej strony silna i wykształcona pani doktor, a z drugiej… uległa wobec mężczyzn wrażliwa kobieta.

Przyznaję się, ale żeby nie film oparty na jej życiu, to nie miałabym bladego pojęcia, kim jest Michalina Wisłocka. Jakoś nigdy nie trafiłam na żadne wzmianki o tej kobiecie i jej osiągnięciach. A ma czym się pochwalić!

Michalinę Wisłocką można określić krótko i zwięźle jako seksrewolucjonistkę PRLu, która uświadomiła polskie społeczeństwo, czym jest seks i jak mają się w tym odnaleźć nie tylko mężczyźni, ale i kobiety. Na podstawie własnych doświadczeń i zgromadzonych informacji stworzyła dzieło swojego życia – „Sztukę kochania”, o wydanie której musiała silnie walczyć w latach 70, kiedy to panowała cenzura. A jak wiadomo o seksie nie da się pisać… „delikatnie”, a jak się da to jedynie nudnym, akademickim językiem. A książka Wisłockiej taka nie była! Książka Wisłockiej nie była nudna, nie była napisana językiem naukowym, nie była tworzona z myślą o akademickich społecznościach, ale o zwykłych ludziach, którzy powinni wiedzieć, że seks nie jest złem.

O tym jest właśnie film „Sztuka kochania” – o życiu Wisłockiej i powstawaniu dzieła, któremu poświęciła swoje życie.

Ten film jest na prawdę dobry! A właściwie bardzo dobry. Nie jest to film łatwy, bo życie głównej bohaterki nie jest proste. Nie chcę skupiać się tutaj na fabule tej produkcji, bo byłoby to bez sensu. W skrócie, w filmie tym skupiono się na etapie z życia Wisłockiej, kiedy to walczy ona o wydanie swojej książki o tytule „Sztuka kochania”. Nie była to łatwa walka, bo trwała kilka lat. W międzyczasie w filmie przedstawiane są liczne retrospekcje z życia Wisłockiej – jej życie ze Stachem Wisłockim i Wandą, jej nauka i praca, jej romans, jej relacje z dziećmi.

Trzeba zaznaczyć, że Michalina Wisłocka nie miała łatwego życia. Nie była też dobrą żoną a zwłaszcza matką – skupiała się wyłącznie na swojej karierze. Chciała być drugą Marią Curie-Skłodowską. O tym jaka była naprawdę opowiada jej córka Krystyna podczas jednego wywiadu, który można przeczytać TUTAJ. Zachęcam do lektury tej rozmowy, bo w filmie jest trochę niedopowiedzeń, co nie zmienia faktu, że to i tak dobra produkcja.

Gra aktorska? Co ja mogę się tu wypowiadać… Magdalena Boczarska zrobiła niezłą robotę jako Michalina Wisłocka. Chyba jako jedyna, która grała tak realistycznie, że można było odnieść wrażenie, że to na serio musi być Wisłocka a nie żadna aktorka. Miło patrzyło się też na Jureczka, w którego wcielał się Eryk Lubos. Lubos jako Jureczek był tak uroczy, że sama patrzyłam na niego bardzo przychylnie, choć jak to stwierdziła Wisłocka: “Był brzydki”, ale miał w sobie pewien urok.

Co do tej całej reszty aktorów… Cała plejada najsłynniejszych aktorzysk w Polsce – od Adamczyka, czyli aktora-papieża, począwszy a skończywszy na Naczelnej Szpary Między Zębami Polski –  Karolaku. A i jeszcze gdzieś tu Szyc się zaplątał i był jak wyrwany z innej bajki. O i Grzegorz Halama występował w tej produkcji, co dopiero było dla mnie zdziwieniem! To tak jakby ci wszyscy aktorzy byli zaangażowani w tę produkcje, jedynie dlatego że na dzień dobry film zyskuje „dobrą” reklamę. Czysty marketing jak się patrzy! Zagrane, odbębnione, kasa na konto, a film ma lepsze wyświetlenia, bo pojawili się w nim słynni polscy aktorzy. Może i brutalnie stwierdzam, ale niestety taka prawda…

Mimo wszystko warto ruszyć się do kina, żeby zobaczyć ten film, bo jest warty uwagi w ramach poszerzania horyzontów, a ponadto jest dobrze zmontowany. Historia w nim opowiedziana nie jest przesłodzona i zbyt mocno okrojona. Ja nie żałuję wydanych pieniędzy na bilet! Ba! Mam nawet ochotę przeczytać książkę Wisłockiej, tak rozochociła mnie ta historia, że czuję żądze wiedzy!

Pisałam to ja, Naczelna Erotomanka.

Idźcie do kina!

 Tytuł: Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej
Rok produkcji: 2017
Reżyseria: Maria Sadowska
Scenariusz: Krzysztof Rak


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Uprasza się o zachowanie kultury i nie obrażanie innych komentujących czy samej autorki. Krytyka mile widziana.
Jeżeli w jakikolwiek sposób komentarz będzie naruszał powyższe zasady zostanie usunięty.
Dziękuję za odwiedziny :).