poniedziałek, 31 marca 2014

Melanie Benjamin "Żona lotnika. Kobieta, która podbiła niebo"

Źródło (materiał od wydawnictwa)
Tytuł: Żona lotnia. Kobieta, która podbiła niebo.
 Autor: Melanie Benjamin
 Wydawnictwo: Muza
Cześć! Jestem Nika. Jestem niepoprawną romantyczką!

O moim upodobaniu do fantastyki wie każdy, kto mnie zna. Jednak niewiele osób wie, że oprócz bycia Marzycielką z XXI wieku, jestem też romantyczką. Wzruszam się często – płaczę i rozmyślam nad życiem, nad miłością… Dużo czasu poświęcam na refleksje. Czasami nawet za dużo…

Miłość… Ile o tym powstało książek, filmów, piosenek! A ja zawsze się wzruszam, bo taka już moja natura. Lubię płakać, lubię te chwile refleksji. I właśnie mnie taka dopadła po przeczytaniu powieści Melanie Benjamin pod tytułem „Żona lotnika. Kobieta, która podbiła niebo”.

Od razu na początku zaznaczę, że nie wiedziałam kim był Charles Lindbergh i jego żona Anna Morrow Lindbergh. I z ciekawością sięgnęłam po tę powieść, żeby móc uzupełnić swoją wiedzę. Pragnę jednak zaznaczyć, że książka Benjamin nie jest biografią, a jedynie próbą odtworzenia życia tej historycznej pary lotników – a najbardziej Anne, która przez całe życie pozostawała w cieniu męża.


Nie będę tutaj przedstawiać w żaden sposób opisywać prawdziwej historii małżeństwa Lindberghów czy tej przedstawionej w książce. To trzeba przeczytać samemu i ocenić – wysnuć wnioski i je „przetrawić”. „Żonę lotnika” przeczytali na pewno ci, którzy interesują się tą historią i byli ciekawi, cóż takiego wymyśliła autorka. Ja jednak chcę skupić się na innej, ale bardzo ważnej kwestii tej powieści.

XX wiek wydaje się, że to nie było tak dawno, ale jednak różnica czasu jest znacząca. Kobiety w tamtych czasach były traktowane inaczej – ich głównym zadaniem było być „ozdobą” męża, pachnieć i ładnie wyglądać i przede wszystkim być „panią domu”. Anne Morrw była inna – z woli męża została pilotem i świetnie sobie z tym poradziła. Jednak zawsze była kobietą, która stanowiła tło dla swojego męża. Smutne, ale jakże prawdziwe! W dzisiejszych czasach po prostu nie do pomyślenia, żeby kobieta była niedoceniana tylko ze względu na to, że jest kobietą… Benjamin dobrze oddała według mnie starania tytułowej żony lotnika o uznanie męża i społeczeństwa.

„Żona lotnika” to przede wszystkim historia miłości. Uczucia, które wydawałoby się dobrego, silnego i głębokiego. I takie jest, choć w przypadku Lindberghów nigdy nie było idealne. Musieli przeżyć bardzo wiele, być wystawieni na próby i choć ranili się wzajemnie, to miłość zawsze między niby była – raz ta piękna, a raz ta niszcząca. Słyszałam, ale również poznałam osobiście historie ludzi z normalnego, szarego życia, kiedy to kilkadziesiąt lat po ślubie, mimo że uczucie powoli się wypalało to wciąż byli dla siebie najważniejszymi osobami na świecie. Tak samo Anne i Charles… Może to jedynie wyobrażenie Melanie Benjamin, ale niesamowicie czytało się tę historię, która skłaniała do głębokiej refleksji nad życiem, nad tym kim się jest oraz nad uczuciami – miłością, przywiązaniem i przyjaźnią.

Autorka „Żony lotnika” według mnie w bardzo ciekawy sposób przeprowadziła czytelnika przez historię Anne. Zanim zabrałam się za czytanie, to myślałam, że książka Benjamin będzie ciężka – toporny, ozdobny styl, ciężki w odbiorze dla czytelnika. Obawiałam się również zbyt zawiłej historii, która będzie nawiązaniem do faktów z ich życia.

Jednak okazało się zupełnie inaczej! Po paru stronach zmieniłam zdanie – styl okazał się przyjemny i łatwy dla odbiorcy. Ogromne wrażenie sprawiło na mnie to, jak autorka zgrabnie przechodziła z jednej historii do drugiej – sprawiało to wrażenie, jakby ktoś opowiadał nam historię, jakby wspominał tamte czasy. Powieść została tak skonstruowana, że czytelnik nie musiał uzupełniać swojej wiedzy czy jej weryfikować podczas lektury.

 Co do kwestii prawdy a fikcji – autorka na samym końcu wyjaśnia tę kwestię, więc nie będę rozwodzić się na ten temat. Wiadome jest jednak, że fikcji nie dało się uniknąć. Benjamin dużo czasu poświęciła na zbieranie informacji, studiowaniu ich a także „odtworzeniu” (z jej perspektywy) historii Anne i Charles’a. Jej książka po przeczytaniu skłania również do dalszego zagłębiania się w tym temacie, do dalszego poznawania historii, co, jak sama przyznała na zakończenie, było jej celem końcowym.


Ja swoją przygodę z „Żoną lotnika” zakończyłam i byłam zaskoczona – pozytywnie zaskoczona. Powieście, które skłaniają do zadumy, to bardzo dobre powieści. A przynajmniej według mnie… Jeżeli ktoś lubi książki oparte na faktach, zachęcam do sięgnięcia po tą pozycję. „Żonę lotnika” powinni przeczytać również ci, którzy interesują się wydarzeniami związanymi z lotnictwem. Książka ta jest również dla takich romantyczek jak ja, które lubią się wzruszać.

Za możliwość przeczytania powieści „Żona Lotnika. Kobieta, która podbiła niebo" dziękuję Panu Rafałowi z Business&Culture oraz Wydawnictwu MUZA.



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Uprasza się o zachowanie kultury i nie obrażanie innych komentujących czy samej autorki. Krytyka mile widziana.
Jeżeli w jakikolwiek sposób komentarz będzie naruszał powyższe zasady zostanie usunięty.
Dziękuję za odwiedziny :).